Kris28 |
Wysłany: Nie 14:13, 02 Kwi 2006 Temat postu: FUNKCJONOWANIE AUTYSTYCZNEGO NASTOLATKA W GRUPIE OAZOWEJ |
|
Adam jest chłopcem w wieku 18 lat. Jest osobą, która dzięki poświęceniu swego ojca coraz lepiej radzi sobie z autyzmem. Ojciec chłopca poświęca mu cały swój wolny czas, walczy o każdą minutę życia swego dziecka organizując mu czas na różne sposoby. Od ośmiu miesięcy chłopiec za zgodą miejscowego księdza wikarego uczęszcza na spotkania grupy oazowej liczącej około 30 osób. Uczy się w tej grupie normalnych stosunków interpersonalnych, uczy się funkcjonowania w środowisku rówieśników, szuka przyjaciół.
Adam jako osoba autystyczna funkcjonuje w dwóch światach: swoim i prawdziwym, którego dopiero się uczy. Przebywanie w grupie oazowej jest dla niego radością, cieszy się, gdy może przychodzić na spotkania. Na spotkaniach nie sprawia żadnych kłopotów. Jest zawsze grzeczny, bardzo uprzejmy, spokojny. Pierwszy podchodzi do nowych osób chcąc się z nimi zapoznać. Mówi w sposób bardzo szybki, mechaniczny, wyuczony. Jego zdania są bardzo rozbudowane, złożone; widać, że wiele pracy włożył ktoś w nauczenie go wypowiadania się.
Adam jest nauczony pewnych zachowań, które pozwalają mu funkcjonować w grupie. Mimo to czasem można zauważyć u niego strach ( choć niewielki), na co wskazują jego rozbiegane oczy, przestępowanie z nogi na nogę. Widać nie czuje się w grupie dość pewnie, chociaż pierwsze wrażenie, gdy spojrzeć na Adama, jest inne. Grupa go akceptuje kierując się zasadami miłości chrześcijańskiej, stara się ona opiekować nim jako niesprawnym kolegą, być dla niego oparciem i zapewnić mu rozrywkę. Mimo to jednak wydaje się, że Adam zostawiony jest na boku, jest sam.
Program formacyjny oazy jest dość bogaty i Adam często nie nadąża za nim, dlatego zostaje na boku. Trudno brać go pod uwagę, bo na pytania prowadzących spotkania odpowiada wymijająco, jego odpowiedzi nie są związane z pytaniem. Mimo to czasem jest obecny, wie, o czym jest mowa w grupie. Rzadko jednak w niej uczestniczy. Wydaje się jednak, że nie jest to dla niego problem. Dla niego radością jest przebywanie w grupie. Młodzież mimo najszczerszych chęci zaakceptowania go zdaje sobie sprawę, że Adam różni się od nich, że nie można z nim spokojnie porozmawiać, ciągle trzeba traktować go inaczej. To chyba rodzi bariery.
Adam nie sprawia problemów, gdy parę godzin przebywa na spotkaniu grupy oazowej. Problemem są natomiast wszelkie wyjazdy, wycieczki. Teoretycznie Adam jest samodzielny, sam jeździ autobusem, załatwia swoje potrzeby fizjologiczne. Robi to jednak bardzo długo. Podczas wycieczki w górach trzy godziny sam przebywał w łazience, gdzie zamknął się twierdząc, że się myje nie chcąc nikogo wpuścić, co było i niewygodne dla grupy i martwiło opiekunów. Po trzech godzinach wyszedł bardzo zadowolony i rozentuzjazmowany, bo jak twierdził „jest już czysty”. Grupa więc nie chce zabierać już Adama na swoje wyjazdy, zdając sobie sprawę, że potrzebny jest dla niego indywidualny opiekun.
Bardziej jednak kłopotliwym niż Adam jest jego ojciec, który za wszelką cenę stara się mu pomagać. Widzi on jednak, że Adam nie ma przyjaciół. Próbuje namawiać młodzież z grupy oazowej, by odwiedzała Adama w domu, jednak aktywne przebywanie z Adamem wymaga dużej cierpliwości i zrozumienia, a nie każdy młody człowiek posiadł już te cechy. Ojciec Adama poświęca synowi każdą wolną chwilę i pragnie, by tak postępowali wszyscy. Ma pretensje, że nikt nie chce zająć się synem z zaangażowaniem.
Chciał np., aby ktoś uczęszczał z synem na kurs tańca. Zgłosiła się jedna wolontariuszka, ale praca nie dawała efektów. Męczyła się wolontariuszka, męczył się i chłopiec. W końcu dziewczyna zrezygnowana wycofała się z pracy. Obecnie nikt nie chce towarzyszyć Adamowi w kursie tańca. Jest to duży problem dla Adama, jego ojca i zaangażowanych znajomych. Wydaje się jednak, że najbardziej zależało na tym ojcu.
Ojciec chłopca bardzo dba o ciągły rozwój syna, czasem prawie na siłę. Jest heroiczny w swoich działaniach. Wydaje się, że cała sytuacja jest największym problemem dla ojca, gdyż kocha on chłopca i chce nauczyć go „normalnego” życia. Zdaje on sobie jednak sprawę z faktycznej sytuacji. Jest świadomy zagrożenia, jakie niesie chłopcu nieumiejętność radzenia sobie w życiu, a w tym i w kontaktach międzyludzkich.
Warta uznania i szacunku jest jego postawa, ale czasem wydaje mi się, że męczy tym i siebie, i chłopca, i środowisko. Wszystko przebiegałoby o wiele bardziej naturalnie, gdyby nie ciągły przymus walki dorosłego o ty, by jego nastolatek robił wszystko tak jak inni a zarazem lęk, że sobie sam nie poradzi bez opieki, a więc inni powinni stale się na nim koncentrować. Tymczasem Adam nie potrafi funkcjonować tak jak inni, ale za to największą radość sprawia mu przebywanie z akceptujacą go grupą i bycie w tych spotkaniach po prostu sobą. I moze właśnie o to chodzi? |
|